Poza pięknymi plażami i godnymi polecenia restauracjami, Negombo słynie z połowów rozmaitych gatunków ryb. Znajduje się tu także targ rybny – jeden z największych na Sri Lance.
Pierwszym punktem naszej podróży na Sri Lankę był właśnie targ rybny w Negombo. A ponieważ najwięcej dzieje się na nim o świcie, do miasteczka jechaliśmy prosto z lotniska i dotarliśmy na miejsce już o 6 rano. Pojechaliśmy na wybrzeże, żeby znaleźć hostel, i pomimo, że byliśmy po kilkunastogodzinnym locie, na targ wybraliśmy się od razu.
Targ rybny mieści się nad samym morzem, przy plaży. Codziennie wcześnie rano rybacy przywożą tu tony świeżo złowionych ryb i rozpoczynają aukcje. Każdy może licytować te największe i najbardziej rzadkie okazy. Pozostali kupują na kilogramy krewetki, kraby, tuńczyki, płaszczki, rekiny… zupełnie nie przejmując się tym, że część z owoców morza leży w błocie na ziemi lub na skrawkach brudnych szmat. Widok naprawdę niecodzienny:
W głębi targu są kramy z rybami – tu są porcjowane są ogromne tuńczyki, odkrawane płetwy rekinów, a inne wielkie ryby ćwiartowane na kawałki. Jak się domyślacie, zapach na targu był nie do zniesienia. Ale obserwowanie tego porannego, rybackiego rytuału, fascynowało!
Mieliśmy wrażenie, że z rybołówstwa żyje całe miasteczko. Na targu były tłumy – ale jeszcze więcej ludzi pracowało przy rybach na plaży tuż obok. Dowiedzieliśmy się, że tylko część wyłowionych ryb sprzedaje sie tego samego dnia. Zdecydowana większość będzie suszona i wywożona z miasta. Rybacy co chwila donosili kolejne kosze z wyłowionymi rybami i rzucali je pod nogi siedzącym na piasku kobietom. Jedne z nich segregowały ryby, inne ścierały z nich łuski i płukały. Małe rybki lądowały od razu w nowych koszach, większe były patroszone.
Przygotowane wypatroszone ryby są rozkładane na wielometrowych matach leżących na plaży.
Tak rozpoczyna się proces suszenia., który trwa kilka dni. W międzyczasie ryby są solone i płukane. Na noc przykrywa się je folią lub plandekami, żeby nie zmokły od deszczu lub nie zostały porwane przez kruki i dzikie psy.
O tych czynnościach, oraz o codziennym życiu mieszkańców Negombo, opowiadał nam jeden z rybaków. Najwyraźniej praktykował oprowadzanie turystów po okolicy. Pozował nam nawet z flying fish:
Wracając plażą mijaliśmy liczne rybackie domy i dzieci bawiące się na łodziach. Mimo, że niewyspani i zmęczeni, cieszyliśmy z tego porannego spaceru. Wrażenie, jakie na nas zrobił rybny targ w Negombo, było wystarczającą rekompensatą.