Krabi to niewielkie miasteczko znajdujące się nieopodal wybrzeża Morza Andamańskiego. Z jednej strony otoczone jest przez lasy namorzynowe, z drugiej strony rozciąga się wzdłuż rzeki (również nazwanej Krabi).
Przy samym mieście nie ma plaży, jest ono za to świetną baza wypadową na okoliczne wyspy. Biura podróży oferują liczne wycieczki po okolicy – również kilkudniowe, z zapewnionym noclegiem i posiłkami. Warto zwiedzać też na własną rękę: małymi statkami dopłynąć można zarówno na Ko Lanta, jak i Ko Pho Phi, a łodzie długoogonowe zabierają turystów na plażę Railay:
Na zwiedzenie Krabi wystarcza jeden dzień. Można tu miło spędzić czas, spacerując wzdłuż rzeki i próbując lokalnych dań przygotowanych na przydrożnych straganach. Atrakcją są wszechobecne małpy: parkując skuter lepiej nie zostawiać na ulicy zakupów:
Krabi jest zdecydowanie mniej skomercjalizowane niż Phuket – ma to swoje plusy i minusy. Zdecydowanie mniej turystów (a więc bez tłumów na ulicach), niższe ceny, spokojniejsza atmosfera – to duże zalety Krabi. Jest tu jednak stosunkowo niewiele restauracji czy knajpek, oraz tylko kilka miejsc wartych odwiedzenia. Miasto nie jest też specjalnie ładne, choć momentami czuć folklor i widać dość oryginalne elementy krajobrazu… Np. na głównych ulicach miasta spotkamy bardzo niecodzienne światła stopu i latarnie:
Leniwy spacer po mieście warto zacząć od ulicy Maharad Rd. Znajdziecie tam świątynię Kaew Grovaram Temple, najładniejsza jaką widzieliśmy w Krabi. Już z daleka prezentuje się dość okazale, a ułożone wzdłuż jej schodów długie, złote smoki, pięknie lśnią w słońcu.
Wnętrze świątynie nie jest bardzo duże, za to mocno kolorowe i przyozdobione ciekawymi malowidłami:
Idąc dalej na północ tą samą drogą dojść można do Chinese Temple, bardzo dużej świątyni chińskiej.
Przed wejściem wiedzieliśmy kilka grup Chińczyków, grających w zośkę – mimo zaawansowanego wieku radzili sobie jak zawodowcy!
Za chińską świątynią skręciliśmy w mniejszą, nieco ukrytą uliczkę Hutangkun Rd. A tam to, co lubimy najbardziej, a więc lokalny folklor tajski. Zdecydowanie nieturystycznie, za to bardzo ciekawie. Natknęliśmy się na obrzęd święcenia nowego samochodu: właściciele ucztowali, a młodzi mnisi odprawiali tajskie rytuały – śpiewali, machali proporcem, trzaskali biczem i nanosili na samochód tajemnicze malowidła…
Tą drogą dotarliśmy też do świątyni Punurat Temple, niewielkiej choć malowniczej:
Idąc dalej ulicą Uttarakit Rd. dotrzeć można do targu weekendowego, o którym przeczytacie tutaj:
Walking Street Market w KrabiPodczas spaceru po Krabi warto zaglądać lokalne targi z owocami i warzywami – wybór jest ogromny, ceny bardzo niskie, a smak owoców (również tych pokrojonych na tackach) – doskonały:
W Krabi nie ma zatrzęsienia knajp – podczas całodziennego spaceru bardzo niewiele restauracji napotkaliśmy na swojej drodze. Na szczęście udało nam się znaleźć coś wartego polecenia.
Otóż o bardzo fajną knajpkę zahaczyliśmy koło targu z owocami. Świetnie nadaje się chwilę ucieczki przed gorącem kurzem ulicy i gwarem. Urządzona na modłę europejską – kawiarniano-restauracyjne miejsce, z chilloutową muzyką w tle, bardzo dobrym lokalnym jedzeniem, ale i dość wysokimi cenami: to May & Marks house (restaurant and coffee gallery). Co warto zamówić?
Tom Yum Kai – pyszna, lekko pikantna zupa z kurczakiem, o mega intensywnym smaku, z trawą cytrynowa, liśćmi limonki i imbirem
Stir Fried Chicken with Cashew Nuts – smaczne i bardzo delikatne danie, podawane z ryżem lub makaronem (Glass noodle) (135THB)
Lemon Fruit Shake – lemoniada podawana w słoiku. Uwaga – mrozi do szpiku kości!! (50THB)
Praktyczne wskazówki:
- Łódź płynąca z Ko Lanty do miasta Krabi kosztuje około 400THB od osoby.
- Minibus z Ko Lanty do Krabi kosztował nas 250THB / os. (w cenie odbiór z hotelu i dwie przeprawy promem). Kierowca upchnął (dosłownie) 14 osób z bagażami, a po drodze odbierał jeszcze paczki, które (jako kurier?) zabierał do Krabi. W busie żar potworny, jednak trasa przepiękna – mijaliśmy palmowe dżungle i przydrożne stoiska z ananasami.
- Krabi jest świetną bazą wypadową do zwiedzania pozostałych zakamarków wybrzeża. My, po jednym dniu pobytu w mieście, popłynęliśmy na Railay – to był nasz prawdziwy cel podróży do Krabi.
- Zabrakło nam czasu na dłuższe zwiedzanie pobliskiego Ao Nang. Chyba nie mamy czego żałować – opinie są mocno zróżnicowane, od bardzo zniechęcających (brudna i tłoczna plaża) po całkiem pozytywne. My pojechaliśmy tam tylko raz, na kolacje: było tłoczno, głośno, drogo i niestety – niesmacznie…
- W Krabi zatrzymaliśmy się w przemiłym hostelu Chan Chan Lay (adres: 55 Utarakit Rd Muang Krabi). Za pokój z wiatrakiem (bez łazienki) zapłaciliśmy 300THB. Łazienka, mimo że shared, była na prawdę na bardzo wysokim poziomie, a więc z czystym sumieniem polecamy: