Pierwszym hinduskim bogiem, którego podobiznę zobaczyliśmy po przylocie do Mumbaiu, był Ganesha. Już pierwszego dnia, zaraz po wyjściu z hotelu, dosłownie wpadliśmy na jego posąg. A potem był następny, kolejne 3…i jeszcze więcej! Okazało się, że trafiliśmy na kulminację święta Ganesha Chaturthi, zwanego także Vinayak Chaturthi. Czym prędzej sprawdziliśmy, o co tak na prawdę chodzi:
Gangesha jest jednym z pięciu najważniejszych bogów hinduskich (pozostali czterej to Brahma, Vishnu, Shiva i Durga). On sam ma wiele imion: Ganesha, Vinayaka, Vigneshwara lub też Ganapathi, jednak przejawia się tylko pod jedną postacią. Za to jaką oryginalną! Przedstawiany jest jako mężczyzna o głowie słonia. Ma zakrzywioną trąbę, wielkie uszy i na dodatek cztery ręce, w których trzyma swoje atrybuty. W jego towarzystwie często pojawia się gigantyczna mysz, która służy mu za wierzchowca. Ganesha jest bogiem sukcesu i bogactwa. Hinduiści czczą go również jako boga edukacji, wiedzy, mądrości. Wierzą, że Ganesha niszczy pychę, egoizm i próżność, chroni przed utratą majątku, a także usuwa życiowe przeszkody i wpływa na ludzki los.
Czemu słoń?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi… O pochodzeniu tego boga krążą różne legendy. Ganesha jest synem dwóch bóstw: Shivy i Parvati. Podczas dłuższej nieobecność męża, Parvati poprosiła syna, by strzegł jej podczas kąpieli. Shiva niespodziewanie powrócił i wpadł na młodzieńca. Czy rozłościł go chłopak niepozwalający mu wejść do komnat małżonki? A może nie poznał syna i był zazdrosny o innego mężczyznę? Różne wersje słyszeliśmy, jednak każda kończyła się tak samo: rozwścieczony Shiva ściął synowi głowę. Widząc jednak rozpacz Parvati postanowił uratować mu życie. Przyszył mu więc głowę… słonia. Możliwe, że akurat tylko to zwierze miał pod ręką.
Jak świętować, to hucznie!
Hindusi znani są z zamiłowania do świąt. W ciągu roku mają ich ponad 30! I wszystkie są hucznie obchodzone – każde święto jest pretekstem do muzyki, tańca, śpiewu. Nic dziwnego, że dzień narodzin jednego z ważniejszych i najbardziej kochanych przez Hindusów bogów jest dobrą okazją do zorganizowania wielkiego festiwalu.
Niezbędnym elementem Ganesha Chaturthi jest podobizna boga – gipsowa, plastikowa lub gliniana figurka. W sklepach, na ulicach, w oknach domów, ogródkach – wszędzie jest ich pełno. Widzieliśmy posążki malutkie, mające może z 15 cm, ale też i duże (wielkości człowieka) , oraz ogromne, ponad 10 metrowe, przewożone wielkimi ciężarówkami. Przygotowanie tych największych zaczyna się na miesiąc przed świętem. Posążki dekorowane są przez całe rodziny: dzieci malują je farbkami, stroją w kwiaty i kolorowe lampki. Im więcej ozdóbek tym lepiej!
W mieście powstaje mnóstwo kaplic i kapliczek. Im bogatsza dzielnica tym bardziej okazała kaplica. Niektóre budowane są ponad dwa miesiące! Wszystkie charakteryzują się dużą ilością (często kiczowatych) ozdób, girland, kwiatów i kolorów.
Codziennie przed kaplicami są gęste tłumy – hinduiści ustawiają się w kolejkach, żeby pomodlić się do Ganeshy. My przypadkiem poznaliśmy bardzo miłe Hinduski, które wprowadziły nas do jednej z największych kaplic – wystarczył jeden uśmiech i jako turyści nie musieliśmy stać w kolejce! To kolejny przejaw przyjacielskiego nastawienia hinduistów. Dziewczyny oprowadziły nas po kaplicy wszystko tłumacząc i pokazując. Dowiedzieliśmy się, że wierni dziękują Ganeshy za dotychczasową pomyślność oraz proszą go o błogosławieństwo dla dalszych swoich przedsięwzięć i biznesów – tylko wtedy mają one szansę odnieść sukces. Obok posągów boga są też figurki jego myszy. Wierni podchodzą do niej, pocierają pyszczek i szepczą jej na ucho swoje życzenia. Mysz wstawi się za nimi u Ganeshy.
O tym jak kończy się cały festiwal przeczytacie w poście:
Mokre zakończenie Ganesha Chaturthi