Wynurzające się ze świętego jeziora krokodyle. Niesamowite czerwone skały Tsingy Rouge. Pokolonialne, senne miasteczko pełne opustoszałych willi. Trasa zaledwie 130 kilometrów z Ankarany do Joffreville może zająć cały dzień, ale jest to dzień pełen wrażeń.
Droga z Ankarany do Joffreville wiedzie z początku na północ główną szosą w kierunku Diego Suarez. Po drodze są dwa miejsca, którym warto poświęcić czas.
Pierwszym z nich jest Le Lac Sacré, a więc największe na Madagaskarze jezioro powstałe w kraterze wulkanu. Decyzję, żeby je zobaczyć, podjęliśmy spontanicznie – nic o nim wcześniej nie słyszeliśmy, ale skusiła nas bliska odległość: na mapie było zaznaczone tuż obok miejscowości Anivorano, którą mijaliśmy. Wydawało nam się, że zjechanie z trasy w jego stronę to maksymalnie godzinna wycieczka. Cóż, mapa i GPS nie oddają rzeczywistego czasu przejazdu drogami po Madagaskarze. Trasa do jeziora jest bardzo piaszczysta i wyboista – przejazd może nie jest trudny, ale zajmuje dużo czasu. Na samo dotarcie do linii brzegowej Le Lac Sacré potrzeba około godziny. Jezioro jest tam jednak mocno zasłonięte i droga prowadzi dalej dość długo wzdłuż drzew i krzewów. Natura otaczająca jezioro jest niesamowita. Na krzewach plotą pajęczyny ogromne, kolorowe pająki:A szosą przechadzają się kameleony:Mała plaża, która jest zarazem jedynym z niewielu punktów widokowych na jezioro, jest na jego krańcu – dlatego dojazd do jeziorach zajmuje ponad godzinę w jedną stronę. Nie było to jednak dla nas jedyne zaskoczenie. Tuż po zejściu na plażę wyczuliśmy podejrzany ruch w wodzie. Na szczęście nie doszliśmy zbyt blisko, gdy z jeziora wyłonił się krokodyl. A za nim kolejny. I jeszcze kilka…Z wody wygramoliło się 7 wielkich gadów, z długimi pyskami pełnymi ostrych, ogromnych zębów. To drapieżne i zdecydowanie niebezpieczne bestie, a spotkanie ich na dziko i to na odległość niespełna trzech metrów robi ogromne wrażenie. Oczywiście pierwszym odruchem była ucieczka do samochodu, ale później ciekawość zwyciężyła – już z bezpiecznej odległości obserwowaliśmy te niesamowite stworzenia:Jak się później dowiedzieliśmy, jezioro to nazywane jest również Crocodile Lake, a żyjące w nim krokodyle uznawane są za święte. Podobno setki lat temu w kraterze było wybudowane miasteczko. Według lokalnych wierzeń, Bóg odwiedził miasto przybierając postać spragnionego starca. Wszyscy mieszkańcy odmówili mu pomocy – nikt nie chciał poczęstować go wodą. Ulitowała się nad nim dopiero starsza kobieta, jednak było już za późno, by przebłagać rozzłoszczonego Boga. Spowodował on powódź, która doszczętnie zalała miasteczko, a wszystkich mieszkańców pozamieniał w krokodyle. Podobno do dziś niektóre z nich mają na łapach biżuterię, co zdaniem Malgaszy dowodzi prawdziwości tej legendy. Bóg oszczędził jedynie kobietę, która zadbała o przekazanie tej historii potomnym.
Okoliczni mieszkańcy wierzą, że świętego jeziora nie wolno zanieczyszczać, a o krokodyle należy dbać. Co więcej, ofiara z zebu, bądź inny suty poczęstunek, może nakłonić zaklętych przodków do wysłuchania gorących próśb o deszcz, zdrowie, passę w biznesie… Praktykowanie tego przez dziesiątki lat nauczyło krokodyle wyczekiwania na ludzi oraz na mięso, jakie ze sobą przynoszą. Nic więc dziwnego, że na nasz widok krokodyle jeden po drugim zaczęły wychodzić z wody – liczyły na pyszny lunch.Miejscem, które zdecydowanie należy odwiedzić jadąc w kierunku Diego Suarez, jest słynne Tsingy Rouges (zwane też Red Tsingi). To niesamowite formacje skalne o przeróżnych, dość surrealistycznych kształtach i intensywnym, czerwonym kolorze.Aby dotrzeć do Tsingy Rouges należy zboczyć z głównej szosy w piaszczystą drogę – jednak droga to bardzo umowne określenie tego, po czym się tam jedzie. Jeśli marzy wam się offroad po piachu, dziurach i kamieniach, to tu zaznacie wspaniałych emocji. Malgasze, którzy dowiadywali się o tym, że pokonaliśmy drogę sami, gratulowali nam mocno zaskoczeni. Niemniej polecamy każdemu taką przejażdżkę! Zresztą droga jest bardzo malownicza:A na miejscu szybko zapomina się o wytrzęsionym żołądku czy pyle w ustach. Wąwóz widziany z góry wygląda niesamowicie:Skały zabarwione są ochrą i magentą – kolory biją po oczach. Rude zbocza wąwozu i sterczące na jego dnie czerwone iglice tsingi wyglądają jak kadr z kosmicznego filmu.Po drugiej stronie wąwozu znajduje się trasa trekkingowa prowadząca na jego dno – tam można z bliska obejrzeć te niesamowite skałki. Na taką wycieczkę potrzeba około godziny / półtorej, nam niestety tego czasu zabrakło. Na Madagaskarze zimą (lipiec / sierpień) słońce zachodzi już około 17:00, o czym warto pamiętać, jeśli planujecie tego samego dnia jeszcze szukać noclegu w Joffreville. Miasteczko jest oddalone o kolejne 60 km. Po drodze przejeżdża się przez kilka małych miejscowości:Warto zatrzymać się przy rozstawionych wzdłuż drogi straganach – to świetne miejsce na drobny posiłek. Ugotowane na twardo jajka i placki z batatów smakują wybornie.Joffreville to założone w 1902 roku miasto, będące niegdyś azylem dla francuskich kolonizatorów. Dziś jest to niewielkie, senne miasteczko, pełne rozpadających się kolonialnych kamienic i opustoszałych willi. Na każdym kroku czuć przepych minionej świetności kolonii francuskiej, który teraz jest już tyko wspomnieniem.Niektóre domy są nadal zamieszkałe, otaczają je piękne ogrody i drzewa owocowe.Nieopodal jest też szkoła – warto zajrzeć tu po 16, gdy kończą się lekcje. Dzieci są bardzo przyjazne i chętnie rozmawiają z turystami po francusku.O zachodzie słońca Joffreville jest całkiem romantyczne.W miasteczku warto zatrzymać się na nocleg w Le Relasis de Montagde de Ambre. Hotel należy do starszej kobiety, która jest właścicielką pokolonialnego domu z przepięknym, ogromnym ogrodem – rosną tu pomarańcze, avocado, kakao i kawa.Właścicielka podnajmuje pokoje w domu, a w ogrodzie oferuje prawdziwe domki na drzewie:Koszt takiego domku dla dwóch osób to 50 000 Ar za noc, a kolację w hotelu można zjeść za około 25 000 Ar od osoby. Na kolację właścicielka serwuje sałatkę, przepyszne dania główne (do wyboru np. makaron z warzywami, kurczak w mleczku kokosowym lub zebu w sosie warzywnym) oraz deser, który z kolei bardzo nas rozśmieszył. Deserem jest pieczony banan w trzech wariatach do wyboru: banan w karmelu (czyli słodkim syropie przypominającym rozpuszczony cukier), banan w czekoladzie (ten sam syrop, tylko z rozpuszczonym kakao) lub banane flamme, a więc taki sam deser tylko podlany spirytusem i podpalony. Z kolei serwowane w ogrodzie śniadania sama właścicielka uprzyjemnia przysmakami zrobionymi z owoców rosnących w jej ogrodzie: częstuje sokiem z papai z dodatkiem cytryny:oraz herbatą zaparzoną z liści drzewa canelle (w zapachu przypomina mieszankę cynamonu z kardamonem), pycha!
Praktyczne wskazówki:
- Aby dotrzeć do Lac Sacre należy dotrzeć do miasteczka Anivorano i skręcić z głównej drogi w prawo.
- Wjazd na drogę prowadzącą do jeziora kosztuje 5 000 Ar. Bilety sprzedaje lokalny urzędnik (nie mówiący po angielsku Malgasz z małym identyfikatorem i bloczkiem bilecików), który kręci się gdzieś w okolicy skrętu. Jeśli ma jakieś biuro, to zupełnie go nie zauważyliśmy – zatrzymali nas przechodnie i po chwili urzędnik wyrósł jak spod ziemi. Wszyscy tam dbają o to, by opłata została uiszczona, więc nie martwicie się – urzędnik na pewno sam Was znajdzie.
- Red Tsingi jest oddalone o około 60 km na południowy wschód od Diego Suarez. Jadąc od strony Lac Sacre należy skręcić w prawo za miasteczkiem Sadjoavato (to około 70 m od jeziora).
- Trasa do Tsingy Rouges jest nieprzejezdna podczas pory deszczowej (od grudnia do kwietnia). W porze suchej niezbędny do przejazdu jest samochód z napędem na 4 koła. Dojazd od drogi głównej do kanionu zajmuje niecałą godzinę.
- Najlepszą porą na podziwianie Tsingy Rouges jest wcześnie rano (7:00 – 8:00 rano) lub późnym popołudniem (około 16:00) – wtedy światło najlepiej wydobywa niesamowity kolor skał.
- Wstęp na teren trekkingu kosztuje 10 000 Ar /os.
- Połączenie trekkingu w Tsingi Rouges oraz odwiedzenia Le Lac Sacré jest możliwe w lipcu pod warunkiem, że wyjedziecie bardzo wcześnie rano. My ruszyliśmy z hotelu Chez Aurelien o 9 rano, i do zrealizowania takiego planu zabrakło nam około dwóch godzin.
- Trasa od zjazdu na Red Tsingi do Joffreville zajmuje około 3 godzin – pod koniec droga jest mocno dziurawa, co bardzo spowalnia jazdę.
- W Joffreville jest kilka hoteli, jednak ich ceny są wysokie (np. 290 000 Ar za pokój dwuosobowy, czyli około 380 zł). Dlatego polecamy Le Relasis de Montagde de Ambre.
30 sierpnia, 2016
Cześć. Świetny ten domek na drzewie! A macie do nich jakiś namiar / kontakt?
8 września, 2016
Hej,
To jest właścicielka hotelu:
https://web.facebook.com/louise.joffre
🙂