Zachodnie wybrzeże Ko Lanty obfituje w rozległe, piaszczyste plaże. Pod koniec października, a więc tuż przed sezonem, wciąż nie ma na nich zbyt wielu turystów. Jeśli chcecie uciec od tłumów, żeby rozkoszować się pięknymi widokami, to Lanta jest wyspą idealną.
Woda w morzu jest tu ciepła jak zupa. Aż ciężko uwierzyć! Nawet na Phuket i Phi Phi nie była tak gorąca. Jej kolor nie jest tak rajski jak na innych wyspach (trochę przypomina Bałtyk), ale rosnące przy plaży palmy gwarantują piękne widoki.
To co na plażach zaskakuje, to codzienne popołudniowe odpływy. Woda odsuwa się wtedy w głąb morza pozostawiając po sobie krajobraz iście z innej planety:
Wieczorami na Lancie można podziwiać piękne niebo i powalające zachody słońca. Na przełomie października i listopada jest momentami pochmurno, co ma swoje zalety. Zachodzące słońce i chmury tworzą niesamowity spektakl.
Do tego jest to przedstawienie na wyłączność – na prawie pustej plaży można samotnie obserwować te niesamowite zjawiska:
A to zachód słońca oglądany z hotelu Blue Adaman Lanta Resort:
A to wschód – z tego samego miejsca:
Plaże w ciągu dnia również dostarczają wielu pozytywnych wrażeń. Gdzie nie spojrzeć, to pod stopami mnóstwo muszelek. Są zarówno maleńkie, jak i duże, białe, czarne i kolorowe…. To wygląda naprawdę niesamowicie!
Muszelkowy raj dla tych, którzy lubią relaksujące poszukiwania oryginalnych okazów wyrzuconych przez morze. Ale zbierając muszelki uważajcie na zamieszkałe w nich kraby i raczki. Choć ja swoje skarby przejrzałam bardzo dokładnie, to i tak po chwili kilka uciekło mi z ręcznika…
Uwaga – piasek na plażach jest dość ostry, często wymieszany z muszelkami i fragmentami rafy koralowej. Przydadzą się klapki lub buty do wody, choć bez nich też można dać radę.