Waranasi to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w Indiach. Nie można pozostać wobec niego obojętnym. Budzi skrajne emocje – w tej samej chwili pragnie się jak najszybciej je opuścić i jednocześnie zostać na jak najdłużej. Jest odstraszające i zachwycające.Waranasi (Varanasi, Benares) powstało ponad 3 tysiące lat temu. To najstarsze żyjące miasto do dziś jest kwintesencją Indii, opoką hinduistycznych tradycji i rytuałów. Przybywają do niego niezliczone pielgrzymki hinduistów z całego kraju. Marzeniem milionów wiernych jest skonać właśnie tu, u wybrzeża świętej rzeki Ganges. W tym „Mieście Śiwy” można odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Na ulicach w centrum panuje istny chaos, tłumy ludzi przelewają się przez główne arterie od świtu aż do późnej nocy. Jest głośno od klaksonów i pokrzykiwań, ciasno, wielobarwnie.W bocznych uliczkach jest spokojniej, choć nadal gwarno. Każda przestrzeń w mieście, choćby najciaśniejsza, jest pełna życia – tłoczno tu od przybywających z całych Indii pielgrzymów, blokujących uliczki świętych krów, wchodzących pod nogi kóz, łaszących się psów, pędzących motocykli i riksz. W tym całym chaosie ostoją spokoju jawią się święci mężowe, asceci Sadhu.Wzdłuż ulic ściśnięte są bazary, restauracje i hoteliki. Między nimi znajdują otwarte jadłodajnie, sklepy z ręcznie skręcanymi papierosami, stoiska ze streetfoodem i uliczne ‘zakłady fryzjerskie’:A w zaułkach kryją się malutkie księgarnie:Pomiędzy samochodami i straganami biegają i bawią się dzieci, kobiety sprzedają ryż, kwiaty, korale i amulety, kalecy żebrzą.Na ziemi siedzą ubodzy hindusi – jedni ręcznie rozbijają węgiel lub lepią placki z krowich odchodów, inni parzą i sprzedają czaj, czyli herbatę z mlekiem i przyprawami.Nocą miasto cichnie, choć nie pustoszeje. Aleje zamieniają się w sypialnie bezdomnych ludzi, psów i krów.Spacer po tych klaustrofobicznie wąskich i splątanych uliczkach Waranasi dostarcza niezapomnianych wrażeń, atakuje wszystkie zmysły. Piękne są stare, kolorowe fronty domów, pomalowane drzwi i okiennice – mimo, że ubogo tu i brudno, to jednak radośnie i kolorowo.Najważniejszym miejscem w Waranasi są ghaty. To ciągnące się wzdłuż wybrzeża rzeki wysokie, kamienne schody, prowadzące aż do samej wody.Podzielone są nazwami w zależności od tego, kto ufundował ich fragment wraz z górującym nad nim budynkiem. Poniżej Chet Singh Ghat, zwany gołębnikiem (pigeon house):
Zarówno fasady budynków, jak i same stopnie ghatów, pomalowane są na wszystkie kolory tęczy. Gdzie nie spojrzeć znajdują się jaskrawe reklamy, ogłoszenia, grafitti…Więcej fotografii mieszkańców Waranasi,na ghatach i w mieście, możecie obejrzeć w galerii zdjęć.
Pielgrzymi zjeżdżający się z całych Indii przybywają na ghaty już o świcie – przed nimi seria rytuałów i świętych ceremonii. Jedni biorą oczyszczające kąpiele (pudża), inni przyjmują błogosławieństwa od Braminów lub medytują.Stałym widokiem są kondukty pogrzebowe i żałobnicy – to właśnie tu, nad Gangesem, dokona się spalenie ciał ich bliskich. Ceremonii kremacji dokonuje się na Manikarnika Ghat. Przychodzą tam również starcy, którzy przybyli na ghaty by umrzeć.O tradycjach związanych ze śmiercią i kremacją na burning ghats przeczytacie we wpisie:
Najgłośniej jest przy Dashashwamedh Ghat – to główne ghaty w Waranasi. Święci mężowie oferują tu namaszczenie i błogosławieństwo, asceci żebrzą lub pozują do zdjęć.Wokół rozstawione są kramy z biżuterią, przekąskami, pogrzebowymi chustami i kwiatami.Wieczorami odbywa się tu ceremonia Ganga Aarti – rytuał kadzideł i ognia. Przy pozostałych ghatach jest znacznie spokojniej. Młodzież gra w krykieta, nieopodal Sadhu nucą mantry, lokalni boatman’s nawołują turystów do swoich łódek, wdowy z ogolonymi głowami spacerują wzdłuż wody, a mali chłopcy sprzedają ofiarne lampiony.Więcej o ghatach i odbywających się tu rytuałach przeczytacie we wpisie:
O tym, jak brudna jest woda w Gangesie krążą legendy. I wszystkie są prawdziwe… W samym Waranasi rocznie tą rzeką przepływają zwłoki i prochy dziesiątek tysięcy hinduistów. Pływają w niej truchła zwierząt i resztki jedzenia. Dodatkowo do Gangesu spływają ścieki oraz toksyczne odpady z okolicznych fabryk papieru i garbarni.Jednak święta rzeka niesie ze sobą tajemnicę samooczyszczania. Poziom tlenu jest tu 25 razy wyższy niż w innych rzekach, a bakterie giną trzy razy szybciej niż w innych wodach. Zbadano nawet, że mieszanka minerałów i jonów srebra w mule jest w stanie w przeciągu trzech godzin zabić zarazki cholery. Hindusi kąpią się w Gangesie, używają jego wody do picia i gotowania, piorą w nim – i nie chorują.Ganges nazywany jest Matką Gangą lub Ganga Mai, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza dawczynię życia, zapewniającą łaskę i zbawienie. Jedne legendy tłumaczą powstanie Gangesu mówiąc o bogini Gandze, która spadła z nieba, inne opowiadają o tym jak Wisznu spuścił strumienie wody na głowę Śiwy – woda spłynęła z jego włosów utworzyła rzekę… Wersji jest kilka, jednak wnioski zawsze te same: wypicie wody z Gangesu ma oczyszczać ciało i duszę. Obmycie w nim ciała pomaga uwolnić się od grzechów.Praktyczne wskazówki:
- Do Waranasi przyjechaliśmy z Nepalu. Sami zorganizowaliśmy trasę przejazdu – tak jest znacznie taniej, niż korzystając z ofert biur turystycznych. Na granicy (przejście w Sonauli) wsiedliśmy w jeepa, który (jako jeden z wielu taksówek, busików i prywatnych samochodów) woził ludzi do miasta Ghorakhpur. Kosztuje to ok 200Rs od osoby. Po 3 godzinach jazdy (od granicy ciągnie się potworny korek, warto przejść choć 500m na piechotę i dopiero szukać transportu) dotarliśmy na dworzec kolejowy. Bilety do Waranasi można kupić bez wcześniejszej rezerwacji. Za 425Rs/os dostępne są miejsca w najlepszej klasie – nam trafił się dwuosobowy, zamykany przedział! Pociąg wyruszył o 23:10 i jechał całą noc. Na Varanasi Cantt Railway Station byliśmy przed 8 rano.
- 3-dniowy pobyt w Waranasi to wystarczająco długo. Większość czasu warto poświęcić na spacerowanie po mieście i ghatach, obserwowanie codziennego życia i rytuałów.
- Jedną z atrakcji w Waranasi jest tzw. Golden Temple, dla hinduistów to najważniejszy obiekt w mieście. Nie traćcie jednak czasu na ustawianie się w kilometrowych kolejkach – turystom nie wolno wejść na teren świątyni . Jej kompleks otoczony jest wysokim murem i nawet obchodząc ją dookoła nic nie można dojrzeć. A szkoda, bo podobno jest bardzo piękna.
- Na południu Waranasi znajduje się Durga Temple (Świątynia Małp). To miejsce bardzo polecamy! Atmosfera jest tam niesamowita. No i te małpy! Są ich setki – kręcą się pod nogami, psocą, proszą o łakocie. Niestety na teren Durga Temple nie można wnosić ani aparatów ani telefonów komórkowych, nie mamy więc żadnych zdjęć.
- Niedaleko głównego ronda (skrzyżowanie ulicy Godaulia) rozpoczyna się strefa bazarowa. Tu znajdziecie uliczki z biżuterią hinduską, dewocjonaliami, stalowymi naczyniami… Można tu kupić wszystko, a lokalne ceny są mocno atrakcyjne.
- Waranasi słynie ze sprzedaży tkanego tam, pięknego jedwabiu. Chusty i sari w okazyjnych cenach możecie znaleźć w starej części miasta przy Dasaswamedh Ghat Rd. i Mandanpura Rd.
- Na ulicach Waranasi sprzedają świeżo wyciskany sok z pomarańczy i limonek (30Rs/1 szklanka). Jest pyszny! Warto mieć swoją wodę żeby przepłukać szklankę, w którą sok jest nalewany.
- Polecany przez nas hotel to Singh Guest House, położony dosłownie 1 min od Assi Ghat. Pokój z łazienką kosztuje tu 600Rs (ok. 35zł), polecamy szczególnie pokoje z wyjściem prosto na dziedziniec i ogród. Jest przyjemnie i relaksująco – cisza, spokój, bardzo miła obsługa. Śniadanie niezłe, np. możecie zjeść bardzo smaczne tosty za 50Rs/2szt.
- Każdy hotel w Waranasi organizuje wycieczki, zarówno tuk tuk’iem po mieście, jak i łodzią wzdłuż ghat. Ceny są przystępne, więc warto skorzystać. Za 550Rs/os (około 30zł) hotel Singh Guest House zaoferował nam:
– objazd tuk tukiem kilku najważniejszych miejsc w mieście (Barares Hindu Uniwersity, Vishwanath temlpe, Tulsi Manas Temple) oraz rejs łódeczką wzdłuż ghat o zachodzie słońca (oglądanie z rzeki ceremonii) i o świcie (oglądanie rytualnych kąpieli).
25 listopada, 2017
Cudowne zdjęcia, świetny reportaż, ale jak to mówią wyobrażenia, to jedno, a rzeczywistość to cos zupełnie innego – https://youtu.be/tY-tJKPPX0s