Co roku w Tajlandii, pierwszego dnia pełni księżyca, w dwunastym miesiącu tajskiego kalendarza lunarnego, rozpoczyna się ogromny festiwal: Loy Krathong. Najhuczniej świętuje się go w Chiang Mai – tam uroczystość trwa aż kilka dni i towarzyszą jej nie lada atrakcje.
Pierwszego dnia festiwal rozpoczyna się wieczorem, jednak już od rana w Chiang Mai czuć atmosferę zbliżającego się wydarzenia. Całe miasto jest przepięknie przystrojone – przygotowania najwyraźniej trwały już od dawna. Kalejdoskop kolorów i szelest ozdób towarzyszy na każdym kroku: materiałowe i papierowe lampiony oraz wstążki wiszą na drzewach, murach, drzwiach kawiarni, słupach telegraficznych, wzdłuż ulic i na świątyniach. Od ich mieniących się kolorów i rozmaitych kształtów można dostać zawrotu głowy.Za Thapae Gate zbudowano ogromną scenę – to tu odbywa się oficjalne powitanie i start festiwalu. Na ulicznych straganach, obok standardowych pamiątek i jedzenia, pojawiają się nowe elementy – ozdobne stroiki i poskładane lampiony. Nawet kropiący od rana deszcz nie psuje atmosfery pełnej ekscytacji i wyczekiwania. Tajowie do ostatniej chwili upiększają dekoracje swoich domów i układają kwieciste mozaiki, kobiety starannie tworzą wielobarwne Krathongi.To właśnie Krathong jest głównym symbolem festiwalu. Mały stroik w kształcie kwiatu lotosu, tradycyjnie zrobiony z liści i drewna bananowców, musi być bardzo precyzyjnie i symetrycznie zbudowany – jego zadaniem będzie jak najdłuższe unoszenie się na wodzie. Przyozdobiony kwiatami i wstążkami, powinien wyróżniać się spośród innych dekoracji. W środek Krathonga wetknięte są świeczki i kadzidła. Wieczorem, gdy rozpocznie się festiwal, świeczki zapłoną, a stroik popłynie rzeką. Tajowie wkładają do Krathongów jeszcze monetę, a czasem kosmyk włosów. Stroiki obrazują ofiary składane bogom – mają odgonić nieszczęście i przynieść dobrobyt w zbliżającym się nowym roku.Tuż obok tac z Kratongami wystawione są stoiska ze świeżym sushi i leżą ogromne kraby. Przydrożni sprzedawcy zadbali o to, by turyści (nie przerywając obserwowania parady) mogli się syto posilić. Gdy zapada zmrok, miasto zdaje się być jeszcze bardziej barwne, niż za dnia. Wszystkie dekoracje są pięknie oświetlone, kolory są jeszcze bardziej soczyste, a atmosfera jest podniosła i zarazem mistyczna. Gdzie nie spojrzeć, widać mnóstwo papierowych lampionów – to między innymi dzięki nim festiwal nazywany jest świętem światła. Khom Kwaen, a więc wiszące, wielobarwne latarnie, zachwycają różnorodnymi kształtami i wzorami:Uroczystość inauguruje ogromna parada Loy Kratong. Wszyscy uczniowie z Chiang Mai i okolicznych miasteczek zjeżdżają się, by w niej uczestniczyć. Każda szkoła prezentuje inne stroje i symbole, każda ma inny styl i inną choreografię. Jedna za drugą, grupy młodzieży przemierzają wolnym krokiem przez miasto – długość korowodu to ponad kilometr!Paradzie towarzyszy muzyka, wołania i śpiewy. Już z daleka słychać równy odgłos uderzania w bębny i melodie wygrywane na tradycyjnych tajskich instrumentach.
W pochodzie prezentowane są również ozdobne, podświetlane lampiony (Khom Theua) – te ogromne latarnie to kolejny symbol festiwalu:Pierwszy dzień festiwalu wieńczy ceremonia wypuszczania na wodę Krathongów. Tłumy turystów, zarówno z Tajlandii, jak i z całego świata, zbierają się wzdłuż rzeki Ping, która przepływa przez miasto. Świeczki w stroikach są zapalane, ręce składane jak do modlitwy, a małe bambusowe kompozycje delikatnie kładzione na wodę. Już po chwili tysiące Krathongów kołysze się wolno płynąc w dół rzeki. Zły los, smutek i nieszczęścia odpływają razem z nimi.O drugim dniu festiwalu przeczytacie we wpisie:
Festiwal Loy Krathong – dzień 2