Gdy myślimy o buddyjskich mnichach wyobrażamy sobie, że z pokorą spędzają dzień za dniem medytując w klasztorach. Są objęci innymi prawami niż ludzie, żyją oddzielnie. Jednak w Chiang Mai mnisi są stałym elementem krajobrazu miasta i codziennego życia mieszkańców. Tu można dowiedzieć się o nich na prawdę dużo.
W Chiang Mai świątyń jest bez liku, a w każdej z nich mieszka od kilkudziesięciu do nawet stu mnichów. Przechadzając się uliczkami miasta, co chwila można spotkać zarówno nowicjuszy, jak i sędziwych mnichów – spacerują, robią zakupy, opalają się, medytują, służą w świątyniach. Tak naprawdę… są wszędzie.
W weekendy jest ich jeszcze więcej, ponieważ do miasta przyjeżdżają wycieczki mnichów z innych rejonów Tajlandii – zwiedzają świątynie razem z innymi turystami, czytają przewodniki i robią zdjęcia:
Jeśli interesuje Was buddyzm, chcecie dowiedzieć się więcej o życiu nowicjuszy i mnichów, lub macie ochotę przegadać nurtujące was problemy, polecamy Monk Chat w świątyni Wat Chedi Luang. Na jej terenie jest kilkanaście stolików do rozmów i wielu młodych mnichów czekających na gości zza granicy. Rozmowa z turystami jest dla nich dobrym momentem na podszkolenie języka angielskiego i poznanie odległych krajów. Pytani – chętnie opowiadają o buddyzmie, swoich losach oraz zasadach, według jakich żyją w świątyni.Mnichem może zostać każdy mężczyzna, niezależnie od wieku czy narodowości. W regionie Chiang Mai jest nawet klasztor, w którym uczą się nowicjusze z zagranicy – buddyzm jest tam wykładany po angielsku. Młodzi buddyści, jeszcze w wieku chłopięcym, często zostają nowicjuszami na kilka miesięcy lub rok. Po tym czasie są bogatsi o doświadczenia mające pomóc im żyć w zgodzie z naukami Buddy.
Dopiero, gdy dojrzeją (często wiąże się to z ukończeniem 20go roku życia), mogą zdecydować się na życie mnicha. Gdy rodzice młodego mężczyzny wyrażą zgodę (co dzieje się praktycznie zawsze, bo to dla nich wielka duma i szczęście), może on zamieszkać w świątyni i zostać nowicjuszem. Wciąż może chodzić do szkoły czy na studia, dołącza też do specjalnej szkoły dla mnichów.Ci, którzy wybiorą życie w szatach mnicha, nie mają obowiązku służyć w świątyniach do końca życia. W buddyzmie mnichom wolno zrezygnować ze swojej funkcji w każdej chwili i powrócić do niej gdy uznają, że czas jest właściwy. Jednak tylko wtedy, gdy służą jako mnisi, mogą osiągnąć oświecenie, niedostępne dla świeckiego.W świątyniach świeccy i mnisi nie przyglądają się sobie nawzajem, gdy przychodzą się modlić. Dotyczy to szczególnie kobiet, które nigdy nie podnoszą wzroku na mnichów – już od dzieciństwa uczą się, by na nich nie patrzeć. Buddystki wieżą, że to dla ich bezpieczeństwa, aby nie uległy pokusie… Mnisi mają gładko ogolone ciało, a ich szaty często je odsłaniają (głowę, klatkę piersiową, plecy). W oczach Tajek zdają się błyszczeć w słońcu, jaśnieć w blasku świec świątyni, a to dla nich bardzo atrakcyjne. Dlatego dziewczynki uczone są przez matki, by nigdy nie zwracać oczu w ich stronę – kobieta nie powinna pokochać mnicha.Nowicjusze i mnisi żyją według wielu zasad, hołdującym trzem myślom: miej czyste myśli, czyste słowa i czyste uczynki. Starają się nigdy nie spieszyć (nie powinni biegać!), nie wolno im też pracować, ani gotować. Natomiast angażują się w pomoc przy remontach świątyń, porządkach lub przygotowaniach do świąt:Mnichom wolno jeść tylko to, co zostanie im podarowane lub co kupią za otrzymane datki, są więc uzależnieni od wsparcia innych ludzi. O świcie w świątyniach pojawiają się kobiety rozkładające menażki z ryżem, talerze z rybą, warzywa i owoce – robią to, bo wierzą, że dobroć okazana mnichom do nich powróci.
Pewnego dnia w Chiang Mai byliśmy świadkami tradycji, która codziennie o świcie ożywa na uliczkach miasta. Z samego rana mnisi wychodzą ze świątyń i odwiedzają okoliczne domostwa – głównie te skromniejsze, mniejsze i łatwiej dostępne z ulicy. Chodzą tak grupami, po trzech lub czterech. Każdy trzyma lekko rozchyloną torbę lub otwarty pojemnik. Gdy przychodzą, gospodarz natychmiast znika w głębi mieszkania. Po chwili wraca i wrzuca każdemu z nich po 20 bathów. Następnie klęka, przykłada twarz do ziemi i składa ręce – w tym czasie mnisi odśpiewują modlitwę. Po chwili odwracają się i idą do kolejnego domu.
Tego ranka wdaliśmy się w długą rozmowę z gospodynią w naszym hotelu – prostą i niezbyt zamożną buddystką. Okazuje się, że świat mnichów oczami zwykłych ludzi wygląda nieco inaczej… Kobieta opowiadała nam o tym, że ucieczka do klasztoru jest często praktykowana przez złodziei i oszustów, których ściga prawo. W momencie, gdy przywdzieją szaty mnicha, policja nie prawa ich pojmać. Są bezpieczni tak długo, jak długo zgadza się na ich obecność zwierzchnik w świątyni.Gospodyni opowiadała nam również o tym, że niektórzy mnisi bardzo dobrze zarabiają – przywłaszczają sobie liczne dotacje, jakie składają buddyści w świątyniach. Ponoć majątki mnichów w największych świątyniach szacowane są na miliony bathów. Niektórzy z nich noszą Ray Bany i torby Louis Vuitton. Z początku ciężko było nam w to uwierzyć. Podobno jeden mnich z Chiang Mai ma własny odrzutowiec! Inny z ogromnym majątkiem uciekł za granicę. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, jednak gdy zwróci się uwagę na to, jak dużo pieniędzy buddyści zostawiają we wszystkich świątyniach w mieście, zdaje się to być całkiem prawdopodobne.
Praktyczne wskazówki:
- Na Monk Chat możecie udać się do Wat Chedi Luang codziennie pomiędzy 9:00 a 18:00 (z pominięciem dni świątecznych). Mnisi najbardziej okupowani są w sobotnie i niedzielne poranki.
21 lipca, 2015
Co by nie mówić ja i tak uważam, że buddyzm jest najlepszą z religii / wyznań / stylów życia! 🙂
10 lipca, 2017
Sprostowalbym to stwierdzenie, ze nie tyle co buddyzm, a nauki Buddy. Pozdrawiam
13 lipca, 2017
Dzięki Marcin 🙂